Rok 2022. Nastał październik. Jesień była łaskawa dla mnie w tym roku. Rozpieszczała pięknymi wschodami i zachodami słońca. Żyłam tymi momentami.
Rok 2022. Nastał październik. Jesień była łaskawa dla mnie w tym roku. Rozpieszczała pięknymi wschodami i zachodami słońca. Żyłam tymi momentami.
Zima w Europie to idealny czas na żeglowanie po Karaibach. To też czas Karnawału! I właśnie temu poświęcam dzisiejszy wpis na moim blogu. Baw się dobrze!
Jak często narzekasz, że jest Ci źle? Jak często słyszysz, że ktoś narzeka, że jest mu źle?
Gdybym teraz wymieniła wszystkie smutne rzeczy, które wydarzyły się ostatnio w moim życiu, to mogłabym się pokusić na stwierdzenie, że zalało mnie tsunami.
Wy byście mi wtedy współczuli, okazywali empatię, a ja przyjmowałabym te głaski i pogrążała w jeszcze większym nieszczęściu.
List do Taty!
Tato! To już 18 lat od kiedy nie ma Ciebie z nami.
Ech! Tyle się w między czasie wydarzyło. Ale jestem przekonana, że Ty to wiesz.
Jeszcze „wczoraj” walczyliśmy o to, by wyjechać. „Dzisiaj” byliśmy na Karaibach. I jeszcze nie wiedzieliśmy, że nasze „jutro” to po pandemii czas kolejnej tragedii.
Kocham ten moment, kiedy oddaję cumy i odpływam. Zostawiam za sobą ląd i udaję się w rejs. A właściwie w podróż, którą odbywam z małą grupką ludźmi na bardzo ograniczonej przestrzeni – na jachcie.
Mam sentymentalny stosunek do Mazur. Pamiętasz może taki kultowy serial z lat 70-tych pt. „Szaleństwa Majki Skowron”? Byłam zakochana w tym filmie – w jego bohaterach ich historiach oraz oczywiście w pięknych widokach mazurskich jezior i jachtów. Wyprawa na Mazury w tamtych czasach była dla mnie jednym wielkim marzeniem, nie wspominając już o pływaniu jachtami. Kto by pomyślał, że po prawie 30 latach wrócę na Mazury i będę mieszkać na jachcie?
Podejrzewam, że każdy z nas ma takie miejsce na ziemi, które traktuje jak swój drugi dom. Takie miejsce, do którego chętnie się wraca, mimo, iż jest jeszcze tyle innych miejsc do poznania. Dla mnie takim miejscem są Karaiby.
We wrześniu 2012 r. postanowiliśmy odciąć się od lądowego życia, przenieść na jacht i odpłynąć.
To jest bardzo osobisty wpis. Dedykuję go moim przyjaciółkom i przyjaciołom. Nie będę ich wymieniać po imieniu, ponieważ uważam, że zasługują na prywatność. Ale oni z pewnością będą wiedzieli.
Z pamiętnika żeglarki!
Zostawić wszystko za sobą i odpłynąć. Rejs przez Atlantyk ze zwiedzaniem wysp: Walencja – Gibraltar – Madera – Kanary – Cabo Verde – Barbados.
Przeskok przez Atlantyk na Karaiby – Etap 2:
Madera – Wyspy Kanaryjskie: Lanzarote – Teneryfa – Gomera.
4 tygodnie na Cabo Verde. Jacht był moim domem i jednocześnie środkiem transportu.
Intencja wpisu: napisałam ten tekst z myślą o osobach, które cechuje wyjątkowa uważność w relacjach z innymi. I wysoka wrażliwość.
Welcome to Paradise! Czyli na górzystej i wulkanicznej wyspie Dominika. Proszę nie mylić z Dominikaną – to zupełnie dwie różne wyspy i dwa różne kraje na Karaibach. Ten wpis poświęcam północnej części wyspy. Oferuje ona bowiem zupełnie inne atrakcje, niż południowa część, na którą już wkrótce Cię zabiorę.
Majorka jednym kojarzy się z wakacjami, plażą, błękitem morza, jeszcze innym z szalonym życiem nocnym. Dla mnie Majorka to okazja, żeby pożeglować, ale przede wszystkim miejsce bogatej spuścizny kulturowej i artystycznej. To właśnie na Majorce pierwszy raz zetknęłam się z dziełami katalońskiego malarza, rzeźbiarza i ceramika – Joana Miró. Na zdjęciu obok Miró jego dwaj przyjaciele. Od lewej: Pablo Picasso (hiszpański malarz, rzeźbiarz, grafik, ceramik i poeta) oraz architekt Josep Lluís Sert, który zaprojektował jedną z pracowni artysty w Palma de Mallorca.
Boa Vista, czyli dobry widok. Publikuję ten wpis w Wielkanoc 2020 i wszystkim życzę dobrego widoku na przyszłość.
Jestem fanką żeglowania i jachtingu. Uprawiam ten sport już od wielu lat. Kocham w ten sposób podróżować i zwiedzać najdalsze zakątki świata. Innymi słowy, lubię żyć na jachcie. Jacht to dla mnie dom i środek transportu. Taki kamper, tylko że na wodzie.
Skoro sztuka jest interpretacją rzeczywistości, a nie jej odzwierciedleniem, to moje spotkanie z balansującymi rzeźbami Jerzego Kędziory pseudonim „JotKa” nie było przypadkiem, było przeznaczeniem. Jerzy Kędziora „JotKa”, artysta przez duże A pozwolił mi dotknąć swojej artystycznej duszy i to w miejscu, gdzie rodzi się jego sztuka. A z naszej rozmowy wyciągnęłam przepiękny wniosek: zawsze myśli o tym, by jego rzeźby przynosiły korzyść innym.
Segregując to i owo w ręce wpadł mi egzemplarz magazynu Jachting z 2008r. A w nim mój artykuł o prawie zapomnianym już rejsie po Adriatyku 2007/2008r.