„Covidowe sztormy” przywiały mnie na Hel. Wysztrandowałam tuż przy kultowym Kinie Żeglarz w Jastarni. Panująca tam atmosfera sprawiła, że poczułam się jak drugoplanowy aktor jakiegoś wakacyjnego serialu. Obok mnie gościnną rolę otrzymał również Czesław Mozil . Ale o tym w jednym z poniższych akapitów.
Powszechnie wiadomo, że Półwysep Helski i Zatoka Pucka to zagłębie kite’owców i in. sportów wodnych. Ale tym razem będą oni tylko pięknym tłem mojej opowieści.
Powszechnie wiadomo, że Półwysep Helski i Zatoka Pucka to zagłębie kite’owców i in. sportów wodnych. Ale tym razem będą oni tylko pięknym tłem mojej opowieści.
Miejscówka – Rush Slowly & Full of Art
Zakwaterowano mnie na tyłach budynku Kina Żeglarz, w jednym z domków letniskowych przynależących do kina. Przekroczyłam łuk obrośnięty kwitnącymi czerwonym różami i znalazłam się w innym świecie. Polanka z kolorowym stołem, hamak, lampki na płotku, tu i ówdzie oparta deska surfingowa, snujące się zwierzaki, a to wszystko otoczone kolorowymi domkami.
Ale zanim dostąpiłam tego objawienia, musiałam przejść przez teren FoodTruck’a „Paśnik”. On również jest częścią tego kultowego miejsca i jego społeczności. FoodTruck idealnie wtopił się w klimat kina i nie da się przejść obok niego obojętnie. To miejsce pobudza zmysły.
Ale czym byłby serial bez aktorów? W końcu jak zawsze całą robotę robią ludzie. I tu do serialowej gry wkraczają jej główni bohaterowie. Są to ludzie tworzący to miejsce – zespół „Paśnika” i Kina Żeglarz oraz odwiedzający ich ludzie. To miejsce pisze scenariusz najlepszego wakacyjnego serialu – scenariusz podyktowany życiem.
Food Truck „Paśnik”
Pomysłodawcy „Paśnika” pochodzą z Kalisza, ale pasja do słońca, morza, dobrego jedzenia i – co tu ukrywać – zarobku, przygnała ich do Jastarni.
Jak dla mnie to świetny zespół. Ewelina i Bartek to artyści tworzący prawdziwe smakowe dzieła sztuki pod postacią dań wegańskich, mięsnych i owoców morza. Moim hitem był grillowany ser halloumi z pieczonym jabłkiem i rukolą polewaną malinowym dressingiem. Ewelina łączy smaki świata i przekłada je na nowe autorskie dania. Bartek jest mistrzem dań z grilla i smakoszem grzybów shitake. Zresztą zerknijcie na zdjęcia potraw i na ten ważący pół tony grill! specjalnie dla nich zaprojektowany.
Ofertę smakową wzbogaciła Daria z Butter Love. To taka wisienka na torcie. Bo czym byłby tort bez wisienki, prawda? Myślę, że poniższe zdjęcia wprawią Was w odpowiednią smakową ekstazę.
Kino Żeglarz

Historię ostatniego kina na Półwyspie Helskim poznałam z filmu. O kino zadbały trzy kobiety z trzech pokoleń: babcia Urszula, mama Dagmara i wnuczka Patrycja. Jestem pod wrażeniem projektu i wdzięczna za jego reaktywację. Z Dagmarą, czyli mamą miałam okazję porozmawiać osobiście. Żałuję, że nie znalazłam więcej czasu, żeby porozmawiać z pozostałymi opiekunkami kina.
Żeglarz to nie tylko dobre filmy. Oprócz repertuaru filmowego odbywają się w nim koncerty oraz inne pokazy kulturalne. I tu właśnie do akcji wkracza Mozil. Podczas mojego pobytu w kinie odbył się muzyczny stand-up Czesława Mozila. Sala była wypełniona po brzegi a na koniec… na koniec Czesława Mozila ugościł „Paśnik”.

To coś na „eM”, czyli eMPATIA!
Przez „Paśnik” przewijali się różni ludzie. Ilu ludzi tyle różnych typów osobowości. A że relacje mają dla mnie ogromną wartość, mogłabym przesiadywać w Paśniku całymi godzinami, przyglądając się, dyskutując.
Już pierwszego wieczoru trafiłam m.in na zabawnego „Wrażliwca”. Patrzył na świat przez różowe okulary i „cierpiał” widząc i słysząc, jak traktuje się – ledwo utrzymującego się na nogach – pijanego znajomego. Był przekonany, że każde dobre słowo skierowane do takiej osoby może być bodźcem do rozpoczęcia nowego etapu w jego życiu. Nie poznałam „Wrażliwca” bliżej. Ale odczuwałam empatię, która nie pozwalałam mi przestać myśleć, że ta chęć pomocy innym jest tak naprawdę wołaniem o pomoc dla samego siebie. „Wrażliwiec” ma piękną duszę i mam nadzieję, że zostanie ona dostrzeżona.
Był też „Cynik”, który rozbawił mnie do łez. Lubię tego rodzaju humor, świetnie się wtedy bawię i wiem, że jest cienka granica między zabawnym cynizmem a cynizmem, który potrafi ranić. Cynizm „raniący” bywa często formą obrony samego siebie przed ewentualnym „atakiem” lub formą „przetrwania” i dawania sobie rady w towarzystwie. Taka osoba (i tu znowu przemawia bardziej moja empatia, niż wiedza), musi być bardzo nieszczęśliwa, skoro w ten sposób postępuje. Ten „Cynik” miał jednak serce i duszę. Potrafił dzielić się swoją fachową wiedzą i robił to szczerze, mimo cynicznych zaczepek. Na terenie Paśnika odgrywały się różne sceny, od dramatu po prawdziwe sceny miłości. Samo życie! Ale wśród tego całego chaosu moją uwagę zwrócił „Cichy Obserwator”. Pomyślałam, hmm…. w sumie milczenie to też głos. I także słowa. Introwertyk? Nie mam pojęcia, nie poznałam bliżej. Ale wiem, że introwertycy to niesamowicie ciekawe osobowości. Z upływem czasu okazało się, że „Cichy Obserwator” miał jednak coś do powiedzenia i to dużo ciekawego do powiedzenia. Obserwował i czekał na temat, który go zainteresuje. A tak w ogóle to jako jedyny pożegnał się ze mną i resztą towarzystwa ciepłym „przytulasem”.
Czytam właśnie książkę Susan Cain „Ciszej proszę”, która zwraca uwagę na ważne kwestie. W dzisiejszym świecie bardzo często wychodzi się z założenia, że tylko jeden typ osobowości dominuje i wart jest podziwu. Najniebezpieczniejsze w tym jest to, że potem „wszyscy” chcą na siłę przyodziać tego typu powłokę. A przecież każda dusza nosi pewną wartość w sobie i to od nas zależy czy ją dostrzeżemy i z niej skorzystamy.
Już pierwszego wieczoru trafiłam m.in na zabawnego „Wrażliwca”. Patrzył na świat przez różowe okulary i „cierpiał” widząc i słysząc, jak traktuje się – ledwo utrzymującego się na nogach – pijanego znajomego. Był przekonany, że każde dobre słowo skierowane do takiej osoby może być bodźcem do rozpoczęcia nowego etapu w jego życiu. Nie poznałam „Wrażliwca” bliżej. Ale odczuwałam empatię, która nie pozwalałam mi przestać myśleć, że ta chęć pomocy innym jest tak naprawdę wołaniem o pomoc dla samego siebie. „Wrażliwiec” ma piękną duszę i mam nadzieję, że zostanie ona dostrzeżona.
Był też „Cynik”, który rozbawił mnie do łez. Lubię tego rodzaju humor, świetnie się wtedy bawię i wiem, że jest cienka granica między zabawnym cynizmem a cynizmem, który potrafi ranić. Cynizm „raniący” bywa często formą obrony samego siebie przed ewentualnym „atakiem” lub formą „przetrwania” i dawania sobie rady w towarzystwie. Taka osoba (i tu znowu przemawia bardziej moja empatia, niż wiedza), musi być bardzo nieszczęśliwa, skoro w ten sposób postępuje. Ten „Cynik” miał jednak serce i duszę. Potrafił dzielić się swoją fachową wiedzą i robił to szczerze, mimo cynicznych zaczepek. Na terenie Paśnika odgrywały się różne sceny, od dramatu po prawdziwe sceny miłości. Samo życie! Ale wśród tego całego chaosu moją uwagę zwrócił „Cichy Obserwator”. Pomyślałam, hmm…. w sumie milczenie to też głos. I także słowa. Introwertyk? Nie mam pojęcia, nie poznałam bliżej. Ale wiem, że introwertycy to niesamowicie ciekawe osobowości. Z upływem czasu okazało się, że „Cichy Obserwator” miał jednak coś do powiedzenia i to dużo ciekawego do powiedzenia. Obserwował i czekał na temat, który go zainteresuje. A tak w ogóle to jako jedyny pożegnał się ze mną i resztą towarzystwa ciepłym „przytulasem”.
Czytam właśnie książkę Susan Cain „Ciszej proszę”, która zwraca uwagę na ważne kwestie. W dzisiejszym świecie bardzo często wychodzi się z założenia, że tylko jeden typ osobowości dominuje i wart jest podziwu. Najniebezpieczniejsze w tym jest to, że potem „wszyscy” chcą na siłę przyodziać tego typu powłokę. A przecież każda dusza nosi pewną wartość w sobie i to od nas zależy czy ją dostrzeżemy i z niej skorzystamy.
Ach życie, kocham Cię nad życie
Na wyjazdach poznajemy nowych ludzi. Ludzi, którzy wyskakują ze swoich codziennych ról i albo odgrywają inne role, albo są po prostu sobą, są szczęśliwi. Szczęśliwi to znaczy w moim tego słowa znaczeniu – po prostu – kochający życie.
Frederic Lenoir napisał, „Życie jest zbyt cenne, by myśleć o czymś innym niż o życiu właśnie”. Potraktujmy zatem życie jak film, w którym gramy główną rolę.
I zadbajmy, by odegrać ją jak najlepiej – dla nas samych i dla całego świata! Gdy odwalimy dobrą robotę, to świat nam się za to odwdzięczy.
No i pamiętajmy też, że niektórzy są jeszcze w fazie uczenia się swojej życiowej roli. Wspierajmy ich, a nie przeszkadzajmy.
Po godzinach
Na Helu spędziłam 3 urocze dni.
Był to też czas spędzony z rodziną, czas wypełniony radością, miłością i empatią. Nudy? Jeśli tak, to poproszę o więcej; O wycieczkę rowerową wzdłuż Helu, wycieczkę na wydmy, rozmowy, włóczenie się po „starej” dzielnicy Jastarni i Helu, o przesiadywanie w knajpkach. Po prostu o najprzyjemniejsze i najpotrzebniejsze NIC nierobienie z głową w chmurach i pod niebem pełnym kolorowych kitowych latawców.
PS. Tło mojej opowieści
Jak wspomniałam na początku wpisu, sporty wodne były tylko tłem serialu – ale za to pięknym tłem. To za sprawą m.in Pauliny i Tomka. Oboje są mi szczególnie bliscy przez ich pasję do żeglarstwa i zwiedzania świata właśnie w tej formie.
Ta rodzina z maleńkim synkiem ma cel:, chcą – jak przyjdzie na to czas – wyruszyć własnym jachtem w podróż dookoła świata.
A w tak zwanym międzyczasie zajmują się tym, co lubią. Paulina tworzy piękną biżuterię, głównie w dwóch technikach – z drutu oraz porcelany. Jej rękodzieło znajdziecie na stronie www.tutku.pl
A jeśli jesteś w Jastarni i szukasz doświadczonego nauczyciela kitesurfingu, to odezwij się do Tomka: Z Wiatrem Przez Świat
Wierzę, że ludzie się przyciągają. Ale o tym kiedy indziej, bo inaczej nigdy nie skończę tego wpisu;-)
Wierzę, że ludzie się przyciągają. Ale o tym kiedy indziej, bo inaczej nigdy nie skończę tego wpisu;-)
2 komentarze
Agusiu,
jakbym tam był….!!!
Rafa, i byłeś przyjacielu, tylko niestety parę dni później. Ale cieszy mnie, że chodziłeś moimi ścieżkami 🙂