W ubiegłym roku Święta Wielkanocne spędziłam na Boa Vista, jednej z wysp archipelagu Wysp Zielonego Przylądka (Cabo Verde – archipelag wysp na Oceanie Atlantyckim, położony ponad 450 km na zachód od zachodnich wybrzeży Afryki). Z okazji rocznicy pobytu na wyspie odświeżam wspomnienia.
Zdecydowałam się na wyjazd świąteczny na Boa Vistę z trzech powodów. Po pierwsze to idealne miejsce na robienie przysłowiowego „nic”. Drugi powód to gwarancja, że będę mogła pływać w ciepłym oceanie. A trzeci … to zwykła tęsknota za Cabo Verde. Zakochałam się w tych wyspach już 7 lat temu. Płynęłam wtedy przez Atlantyk na Karaiby. Cabo Verde było przystankiem na mojej drodze do celu.
Pustynna wyspa do zakochania
Boa Vista należy jeszcze do tych miejsc na świecie, gdzie można poczuć prawdziwą dziewiczość natury. Poczuć, że to ona ma władzę nad Tobą a nie na odwrót. To tak naprawdę jedna wielka pustynia: wewnątrz zupełnie kamienista, chociaż trafiają się piękne oazy. Na obrębach nieskazitelnie piaszczysta. Boa Vista jest bowiem najbardziej piaszczystą wyspą ze wszystkich wysp Cabo Verde. 50 kilometrów wspaniałych plaż wyspy jest prawie nietknięte.
Eksplorując wyspę trafisz na krajobraz przeplatany kamieniami, piaszczystymi wydmami i pojedynczymi skalistymi wzniesieniami. Kontrastem są małe palmowe gaje w środku wyspy oraz kilometry piaszczystych białych plaż tonące w turkusowym oceanie.
Rzadko spotyka się kogokolwiek na drodze. Najczęściej są to zwierzęta – kozy, konie i osły. Pojawiają się jak fatamorgana. Nie wiadomo skąd. Wyschnięte krzewy wyglądają jak dzieła sztuki, a niska skalna roślinność ma tak intensywne kolory, że aż razi w oczy. Niby księżycowy krajobraz a jednak można się w nim zakochać.
Żółwie i humbaki
Niesamowitą atrakcją wyspy są żółwie morskie i humbaki. Spektakularne skoki tych prawe 18m długich ssaków można obserwować w okresie od stycznia do mniej więcej końca kwietnia. Miałam okazję doświadczyć emocji związanych z tym spektaklem. Jeśli chcesz obserwować je z wody, możesz skorzystać z organizowanych wycieczek jachtem lub wypożyczyć samemu jakąś łódkę. Ale nawet będąc na plaży, ich skoki są nie do przeoczenia. Jeśli chcesz spotkać się z żółwiami to odwiedź wyspę w okresie od czerwca do września. Boa Vista jest drugim na Atlantyku, a trzecim w świecie miejscem składania jaj żółwi morskich. W tym okresie o północy i przy pełni księżyca, możesz zaobserwować marsz małych żółwików do oceanu.
Życie na wyspie
Wyspa ma najmniejszą liczbę ludności i najmniejszą gęstość zaludnienia spośród wszystkich zamieszkanych wysp archipelagu. Liczy ok. 4 200 mieszkańców z czego prawie połowa mieszka w Sal Rei – stolicy wyspy.
Zajrzałam do Sal Rei dosłownie na chwilę. Chciałam poczuć lokalne życie na wyspie i poczułam …. No stress! To hasło jest bardzo wymowne i myślę, że nie muszę już nic więcej pisać.
Moją uwagę przykuła wszechobecna muzyka i taniec. W ciągu dnia na dachach i tarasach zobaczysz i usłyszysz muzyków ćwiczących do wieczornych występów. Muzyka odgrywa ważną rolę na Wyspach. To stąd pochodziła znana na całym świecie diva Cesaria Evora. Wyspy mają swoje charakterystyczne style muzyczne i taneczne. Najpopularniejsze to morna, coladeira, batuku, funana, tabanka. Styl muzyczny i taneczny noszą tą samą nazwę. Zresztą zobacz poniższe nagranie i przekonaj się, ile w tym tańcu jest emocji i przekazu:-)
Lokalne nalewki wg polskiej receptury
Podczas jednej z wycieczek dotarliśmy do małego baru na końcu plaży Santa Monica. Idealne miejsce na kąpiel w oceanie i oglądanie zachodu słońca przy pysznych drinkach. Spróbowaliśmy nalewki z lokalnych owoców. Do wyboru tamaryn, marakuja i papaja. Byłam zaskoczona smakiem. Prawdziwe delicje. Zapytałam gdzie można kupić takie nalewki, a barmanka wskazała na grilującą przy parze parę. W ten sposób poznaliśmy autorów nalewek, żyjące od lat na wyspie polsko-ukraińskie małżeństwo: Swietę i Mirka. Akurat w ten dzień postanowili zostać i nocować na plaży przy barze. Mirek ze Swietą towarzyszyli nam już do końca pobytu na wyspie. Właściwie to wzięli nas pod swoje skrzydła. Zabrali na festyn w niedaleko położonej osadzie, na koncert lokalnej muzyki itd. A do tego wszystkiego zaprosili do swojego domu i do manufaktury, w której powstają te przepyszne nalewki.
W ten sposób wróciłam do Polski bogatsza o nową fantastyczną znajomość. Jestem wdzięczna za takie przygody.
A święta?
No tak, prawie bym zapomniała. Akcent świąteczny też był:-) Bo część rodziny udało mi się zabrać ze sobą! I było jak na zdjęciu ? Pięknie!