Przygoda z balansującymi rzeźbami
Jerzego Kędziory
Skoro sztuka jest interpretacją rzeczywistości, a nie jej odzwierciedleniem, to moje spotkanie z balansującymi rzeźbami Jerzego Kędziory pseudonim „JotKa” nie było przypadkiem, było przeznaczeniem.
Odwiedzając kilka lat temu moich przyjaciół w Bydgoszczy wybraliśmy się na spacer w centrum miasta. Mój wzrok zatrzymał się wtedy na „Przechodzącym przez rzekę” – balansującej rzeźbie linoskoczka, zawieszonej na linie nad rzeką Brdą. Patrzyłam na balansującą rzeźbę jak zahipnotyzowana. Linoskoczek chwiał się na lewo i prawo, jakby miał zaraz spaść, a jednak wracał do pionu utrzymując równowagę. Uchwyciłam ten moment, a on na stałe rozgościł się w mojej podświadomości. Niezależnie jak chwiejne byłoby moje życie – pomyślałam wtedy – to zawsze odnajdę równowagę. Dzisiaj balansujące rzeźby mam w zasięgu ręki. Ich walory terapeutyczne odczuwam za każdym razem, kiedy przejeżdżam przez kładkę Bernatka w Krakowie. Bo to właśnie na niej zgodnie z tytułem wystawy „Między niebem a wodą” balansują rzeźby artysty.
I tak narastała we mnie potrzeba osobistego spotkania rzeźbiarza, która właśnie została spełniona!
W połowie listopada odwiedziłam Pana Jurka w jego nowej krakowskiej pracowni.
Jerzy Kędziora „JotKa” artysta przez duże A pozwolił mi dotknąć swojej artystycznej duszy i to w miejscu, gdzie rodzi się jego sztuka. Zaimponował mi w jaki sposób łączy sztukę z wiedzą inżynieryjną i tym że pozostaje wierny sobie. Nie wspomnę o fantastycznym humorze artysty i dystansie do samego siebie. Ale przede wszystkim z naszej rozmowy wyciągnęłam przepiękny wniosek: zawsze myśli o tym, by jego rzeźby przynosiły korzyść innym.
Jerzego Kędziory
Skoro sztuka jest interpretacją rzeczywistości, a nie jej odzwierciedleniem, to moje spotkanie z balansującymi rzeźbami Jerzego Kędziory pseudonim „JotKa” nie było przypadkiem, było przeznaczeniem.
Odwiedzając kilka lat temu moich przyjaciół w Bydgoszczy wybraliśmy się na spacer w centrum miasta. Mój wzrok zatrzymał się wtedy na „Przechodzącym przez rzekę” – balansującej rzeźbie linoskoczka, zawieszonej na linie nad rzeką Brdą. Patrzyłam na balansującą rzeźbę jak zahipnotyzowana. Linoskoczek chwiał się na lewo i prawo, jakby miał zaraz spaść, a jednak wracał do pionu utrzymując równowagę. Uchwyciłam ten moment, a on na stałe rozgościł się w mojej podświadomości. Niezależnie jak chwiejne byłoby moje życie – pomyślałam wtedy – to zawsze odnajdę równowagę. Dzisiaj balansujące rzeźby mam w zasięgu ręki. Ich walory terapeutyczne odczuwam za każdym razem, kiedy przejeżdżam przez kładkę Bernatka w Krakowie. Bo to właśnie na niej zgodnie z tytułem wystawy „Między niebem a wodą” balansują rzeźby artysty.
I tak narastała we mnie potrzeba osobistego spotkania rzeźbiarza, która właśnie została spełniona!
W połowie listopada odwiedziłam Pana Jurka w jego nowej krakowskiej pracowni.
Jerzy Kędziora „JotKa” artysta przez duże A pozwolił mi dotknąć swojej artystycznej duszy i to w miejscu, gdzie rodzi się jego sztuka. Zaimponował mi w jaki sposób łączy sztukę z wiedzą inżynieryjną i tym że pozostaje wierny sobie. Nie wspomnę o fantastycznym humorze artysty i dystansie do samego siebie. Ale przede wszystkim z naszej rozmowy wyciągnęłam przepiękny wniosek: zawsze myśli o tym, by jego rzeźby przynosiły korzyść innym.
Główna pracownia artysty w Poczesnej pod Częstochową, miejsce w którym mieszka i pracuje również pozostaje otwarte dla każdego, kto pragnie zetknąć się z jego rzeźbami. Odwiedzają je często różne grupy ludzi dotkniętych przez los, próbujących odnaleźć równowagę w życiu wewnętrznym.
Pracownia krakowska to najnowsze działanie Jerzego Kędziory, które ma przynieść pozytywne efekty terapeutyczne. Projekt realizowany wspólnie ze szpitalem im. dr. J. Babińskiego w Krakowie: to projekt destygmatyzacji szpitala psychiatrycznego.
Sam artysta mówi, że w szpitalu jest dobra energia i ma nadzieję, że balansujące rzeźby – będące częścią wystawy „Wiwisekcja” – przyciągną do tego pięknego zabytkowego zespołu szpitalno-parkowego nie tylko pacjentów ale również zwykłych krakowian.
Między drzewami nad naszymi głowami balansuje m.in rzeźba ze znakiem nieskończoności i niepełną głową będącą symbolem problemów z jakimi borykają się pacjenci szpitala.
Innym takim przykładem jest figura dziewczynki na kole Balansująca rzeźba, która powstała z myślą o młodszych pacjentach i odwiedzających wystawę. Jestem pewna, że spacerując po tym pięknym parku, wcześniej czy później odnajdziecie rzeźbę, która pomoże Wam odnieść się do Waszej własnej rzeczywistości.
Pan Jerzy ma głowę pełną pomysłów i planów na przyszłość. Zanim wpadł na pomysł rzeźb balansujących, miał już daleko zaawansowany w projekt pt. „Poczet polskich postaci legendarnych, prehistorycznych i wróżebnych”. I chciałby do niego wrócić. To ma być pewnego rodzaju zabawa w wymyślanie legend. Zależy mu na tym, żeby wciągnąć w tą zabawę ludzi.
W między czasie w głównej pracowni w Poczesnej artysta pracuje nad rzeźbą mającą upamiętnić podniebne spacery po linie francuskiego linoskoczka Philippe’a Petit. Jego balansująca rzeźba ma przypomnieć o osiągnięciach Francuza, który m.in. przeszedł w Nowym Jorku między wieżami World Trade Center, czy pokonał na linie odległość nad fiordem w Sydney. Czekam na nią z niecierpliwością! Tak jak na kolejne spotkanie z artystą.
O Artyście ode mnie słów tylko kilka:
O Artyście ode mnie słów tylko kilka:
Jerzy Kędziora „JotKa” jest artystą znanym na całym świecie. Jego rzeźby można oglądać zarówno w Europie jaki w USA, a nawet w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Zachwycał różne osobowości w tym m.in burmistrza Miami Tomasa P. Regalado. To z jego inicjatywy ale też innych fanów artysty, miasto Miami ogłosiło w 2015 roku dzień 27 luty Dniem Jerzego Kędziory.
Pseudonim JotKa, który pojawia się też w logo artysty jest nie tylko formą skrótu od pierwszych liter nazwiska autora. Historia powstania pseudonimu „JotKa” ma drugie dno, głębsze i bardziej emocjonalne. Artysta zdradził mi, że jego matka prowadziła po wojnie swój własny biznes. Jerzy Kędziora jako młody chłopak wspierał matkę i zauważył, że na metce jest skrót J.K. pochodzący od nazwiska matki, Janina Kędziora. Również nazwisko panieńskie matki zaczynało się na literę K – Kobylańska. Artysta postanowił kontynuować tradycję i podpisywać się skrótem modyfikując trochę jego pisownię – i tak powstała “JotKa”.
Leave a reply