W pierwszą rocznicę śmierci Mamy
Rok 2022
Nastał październik.
Jesień była łaskawa dla mnie w tym roku. Rozpieszczała pięknymi wschodami i zachodami słońca. Żyłam tymi momentami. Nie było życia pomiędzy. Były tylko wschody i zachody słońca.
Mama czuła się coraz gorzej. Pewnego dnia przenieśliśmy z bratem jej życie w dwupiętrowym domu do jednego małego pokoiku na parterze, który od tamtej pory stał się jej całym domem.
Miała tam wszystko czego potrzebowała.
Było w nim łóżko, które odziedziczyła po swojej mamie. Pod łóżkiem fioletową walizkę, z którą jeździła co dwa tygodnie do szpitala na chemioterapię. Była szafa na ubrania, brzozowa komoda, ława z dwoma fotelami i biurko z laptopem. Wszystkie meble z odzysku, każdy mebel z innej parafii i z innej epoki. Ściany były obwieszone zdjęciami dzieci i wnuczek, a parapet uginał się od różnego rodzaju kwiatów w doniczkach.
W mamy nowym małym domku panował jeden wielki chaos, a jednak było w nim w jakiś sposób przytulnie i ciepło. Może dlatego, że żyła w nim mama.
Za każdym razem, kiedy do niej zaglądałam przypominały mi się różne filmy i sceny pokazujące dzieci odwiedzające swoich starych schorowanych rodziców w – nazwijmy to po imieniu – domach starców. Czułam się podobnie, jak w tych filmach. Duży dom, a w nim pokoik, w którym zatrzymał się cały świat mojej mamy.
Wraz z ostatnim promieniem zachodzącego słońca, które wyciszało wszystkie emocje z całego dnia zamknęłam drzwi frontowe domu mówiąc światu dobranoc.
Zajrzałam jeszcze do mamy.
– Idę spać mamusiu, powiedziałam. Potrzebujesz coś jeszcze przed snem?
– Nie kochanie, dziękuję. Możesz iść spać, odpowiedziała słabiutkim głosem.
Powiedziałam mamie dobranoc i udałam się schodami na górę do jej sypialni, którą przejęłam odkąd przeniosła się do pokoiku na dole.
– Dobranoc kochanie. Śpij z aniołkami, usłyszałam udając się już na górę.
Nic już nie odpowiedziałam. Pokonywałam ociężale kolejne stopnie stromych wąskich schodów i prawie nie wypadłam z zakrętu na półpiętrze, kiedy doleciał do mnie ponownie głos mamy.
– Agusia?
– Tak mamo?
– Ty wiesz, że bardzo cię kocham, prawda?
Łzy napłynęły mi do oczu, w gardle poczułam ucisk. Chciałam zbiec po schodach i wziąć ją w ramiona, przytulić się do niej. Ale nie mogłam. Znieruchomiałam. Drżącym głosem odpowiedziałam dla uspokojenia mamy
– Tak, wiem mamciu. Śpij spokojnie.
Dotarłam do sypialni. Przykryłam się kołdrą po czubek głowy, żeby tylko mama nie usłyszała mojego płaczu.
Byle do rana Aga, byle do rana, powtarzałam sobie w myślach.
Oddychaj. Wdech, wydech, wdech i wydech.
Zasypiam.
Leave a reply