Majorka jednym kojarzy się z wakacjami, plażą, błękitem morza, jeszcze innym z szalonym życiem nocnym.
Dla mnie Majorka to okazja, żeby pożeglować, ale przede wszystkim miejsce bogatej spuścizny kulturowej i artystycznej. To właśnie na Majorce pierwszy raz zetknęłam się z dziełami katalońskiego malarza, rzeźbiarza i ceramika – Joana Miró.
Moja miłość do sztuki Miró zaczęła się na północno-zachodnim wybrzeżu Majorki, w miasteczku Sóller. Zakotwiczyliśmy jachtem w urokliwej zatoce Port de Sóller (hiszp. Puerto de Sóller) położonej w otoczeniu pasma górskiego Serra de Tramuntana.
Miró w Sóller
W Port de Sóller złapałam zabytkową pomarańczową kolejkę (Tranvía de Sóller) i pomknęłam nią do nieopodal położonego miasteczka Sóller, a właściwie bezpośrednio na jego dworzec kolejowy. To nie byle jaki dworzec. Zaprojektowany w stylu „modernizmu” jest jednym z głównych atrakcji turystycznych miasteczka. Dla mnie prawdziwym klejnotem ukrytym w zabytkowym budynku dworca są stałe ekspozycje dwóch najbardziej znanych hiszpańskich artystów i przyjaciół jednocześnie, Pabla Picasso i Joana Miró. Obie wystawy znajdują się w hali zaraz po wejściu do budynku dworca. Po prawej Sala Miró, a po lewej Sala Picasso.
Miró w Palma de Mallorca
Po tej wizycie nabrałam prawdziwego apetytu na sztukę Miró. Poszperałam w sieci i boom! Odkryłam, że w stolicy Majorki znajduje się posiadłość artysty. Po jego śmierci została ona przekształcona w otwarte dla publiczności muzeum sztuki współczesnej poświęcone jego twórczości – Fundació Pilar i Joan Miró. Nie jest to klasyczne muzeum. Artysta pozwala nam zajrzeć do swojej duszy i w ten sposób przybliżyć nam swój proces twórczy. Zaprasza nas swojego ogrodu, miejsca, w którym mieszkał i tworzył.
Jak wygląda zwiedzanie Fundació Pilar i Joan Miró? Przede wszystkim bezstresowo! Wchodzisz na teren posiadłości, spacerujesz po ogrodzie napotykając w nim rzeźby artysty. Zaglądasz do pracowni, które wyglądają, jakby ktoś w nich właśnie pracował – obrazy na sztalugach, obrazy na podłodze, oparte o ściany, dookoła pędzle, palety, farby. Wszystko zgodnie z jego życzeniem: „Chcę, aby wszystko co zostawiam pozostało takie, jakie jest, kiedy mnie nie ma.”
Masz wrażenie, jakby artysta wyszedł na chwilę i miał zaraz wrócić, by dalej tworzyć. Przechadzając się po ogrodzie możesz przycupnąć na ławeczce i delektować się widokem na zatokę Palmy.
To miejsce to prawdziwa perełka, miejsce na refleksję nad twórczością Joana Miró, ale również nad życiem jako takim.
Na terenie muzeum znajdują się trzy budynki: Pracownia Sert Studio – którą zaprojektował przyjaciel Miró, architekt Josep Lluís Sert. Drugi bydynek to XVIII-wieczna Finca Son Boter, również wykorzystywana przez artystę jako atelier. Dlatego nie dziwi nikogo, że na ścianach tego typowego hispańskiego domku do tej pory widać jego graffiti. Trzeci budynek to Budynek Moneo, zaprojektowany przez znanego architekta Rafaela Moneo. Powstał na potrzeby Fundacji w 1992r. Mieści się w nim siedziba Funacji oraz muzeum ze starannie dobraną kolekcją dzieł artysty. Architektura budynku komponuje się idealnie z otoczniem.
Moim faworytem zawszę będzie jednak pracownia Sert Studio. Biały, niewysoki, pokryty falistym dachem budynek z trojgiem drzwi na jednej ścianie, każde w innym kolorze – żółte, niebieskie, czerwone. Patrząc na niego nietrudno o skojarzenia z obrazami Mondriana. Z wyczytanych informacji dowiedziałam się, że i Miró uwielbiał tą pracownię.
Ode mnie osobiście…
Studiując życie i twórczość arysty zwróciłam uwagę na dwa aspekty, którymi mi zaimponował. Zachował swoją autonomię – nie przyznawał się do przynależności do żadnego ruchu artystycznego – trzymał się z dala od wszelkich formalnych grup. Inspirował się różnymi kierunkami i stylami artystycznymi, ale nie chciał, aby wpasowano go w ramy konkretnego stylu artystycznego. I to mu się udało. Zachował swój indywidualny styl malarski i za to go podziwiam.
Drugi aspekt to jego potrzeba, aby sztuka była dostępna dla szerszej publiczności. Wykonywał wiele kopii swoich dzieł i udostępniał je w przestrzeni publicznej. W ten sposób docierał i nadal dociera do szerokiej grupy odbiorców.
Drugi aspekt to jego potrzeba, aby sztuka była dostępna dla szerszej publiczności. Wykonywał wiele kopii swoich dzieł i udostępniał je w przestrzeni publicznej. W ten sposób docierał i nadal dociera do szerokiej grupy odbiorców.
Kocham sztukę, ale nie jestem jej szczególnym znawcą. Nie posiadam kompetencji, by ocenić czy dany obraz jest dobry, cenny.
Ale jeśli sztuka przemawia do Ciebie w tak bardzo bezpośredni sposób, jak do mnie sztuka Miró, to masz prawo powiedzieć, że jest piękna.
Dla mnie dzieła Miró są czymś w rodzaju wehikułu czasu. Kiedy patrzę na obrazy artysty odrywam się od rzeczywistości, przenoszę do czasów dzieciństwa. Odzyskuję wtedy tą dziecięcą mądrość, życia tu i teraz, bez rozmyślania o tym co było i bez zamartwiania się o przyszłość, o coś czego jeszcze nie ma.
Ale jeśli sztuka przemawia do Ciebie w tak bardzo bezpośredni sposób, jak do mnie sztuka Miró, to masz prawo powiedzieć, że jest piękna.
Dla mnie dzieła Miró są czymś w rodzaju wehikułu czasu. Kiedy patrzę na obrazy artysty odrywam się od rzeczywistości, przenoszę do czasów dzieciństwa. Odzyskuję wtedy tą dziecięcą mądrość, życia tu i teraz, bez rozmyślania o tym co było i bez zamartwiania się o przyszłość, o coś czego jeszcze nie ma.
Na koniec zacytuję artystę: „Ważniejszy od samego dzieła jest efekt, jaki ono wywołuje. Sztuka może umrzeć, obraz może ulec zniszczeniu. Istotne jest ziarno, które zostało zasiane”.
Ciekawe jaki efekt wywoła sztuka Joana Miró na Tobie? Jeśli chcesz, podziel się ze mną w komentarzu.
Albo po prostu do mnie napisz. Może kiedyś wspólnie zwiedzimy Majorkę?
Powyższy wpis dedykuję mojej utalentowanej artystycznie chrześniaczce – 6-letniej Róży. Kocham Cię Różo!
Albo po prostu do mnie napisz. Może kiedyś wspólnie zwiedzimy Majorkę?
2 komentarze
Agusiu, jakbym tam był!
Tak, opływaliśmy razem Majorkę ale tego miejsca jeszcze nie poznaliście. Czyli jest powód, żeby jeszcze raz się tam wybrać 🙂