Kocham ten moment, kiedy oddaję cumy i odpływam. Zostawiam za sobą ląd i udaję się w rejs. A właściwie w podróż, którą odbywam z małą grupą ludzi na bardzo ograniczonej przestrzeni – na jachcie.
Z założenia organizowane przeze mnie rejsy mają być dla ich uczestników pełnym relaksem. Bez obowiązku obsługi jachtu czy warunku posiadania jakichkolwiek umiejętności żeglarskich. Czymś w rodzaju wakacji w agroturystyce, czy podróży kamperem. Z taką różnicą, że tym kamperem jest komfortowy katamaran pływający po morzu, a zamiast agroturystyki uprawiasz aqua-turystykę. Dlatego wybierając się z grupą na rejs nie nastawiam się na wypoczynek w klasycznym tego słowa znaczeniu. Organizuję rejs, by pokazać życie na jachcie – mój art of living, i żeby nim zarażać innych.
Jadę z nastawieniem na ludzi i na uwolnienie w sobie i w innych wewnętrznego dziecka, które każdy z nas nosi w sobie. Ale o którym tak często zapomina żyjąc w klatce sztucznie wykreowanych norm i zasad dzisiejszego cywilizowanego świata. To właśnie to wewnętrzne dziecko pozwala nam na życie tu i teraz. Nie martwi się o to co było i co będzie.
Na jachcie liczą się pierwotne potrzeby – zdobycie jedzenia, picia i …warunki pogodowe.
Porzucenie lądu sprawia, że umysł ponownie otwiera się na dostrzeganie piękna w prostocie i odkrywanie i zdefiniowanie szczęścia na nowo.
Bo przecież szczęście to nic innego jak kochanie życia – w każdej jego odsłonie.
Bo przecież szczęście to nic innego jak kochanie życia – w każdej jego odsłonie.
Każdy z dotychczas odbytych rejsów był niepowtarzalny. Wszystko za sprawą jego uczestników i oczywiście życia na jachcie, które płynie zupełnie inaczej, niż na lądzie.
We wspólną podróż zabieram często zupełnie nowych, nieznanych mi ludzi. Towarzyszą mi też znajomi, przyjaciele czy rodzina. Ale i wtedy za każdym razem jest inaczej. Wpływa na to akwen, po którym pływamy oraz czas – bo zgodnie ze słowami piosenki, „każdy czas znaczy swój ślad”.
Tak też było podczas tegorocznego rejsu w Chorwacji. To był rejs ośmiorga zupełnie różnych, bardzo silnych osobowości, ale też bardzo dojrzałych emocjonalnie ludzi. I wydawałoby się, że to ja mam potrzebę dania czegoś od siebie, pokazania czym jest prawdziwa wolność i radość z życia. A tu okazuje się, że dostaję dużo więcej w zamian.
Tak też było podczas tegorocznego rejsu w Chorwacji. To był rejs ośmiorga zupełnie różnych, bardzo silnych osobowości, ale też bardzo dojrzałych emocjonalnie ludzi. I wydawałoby się, że to ja mam potrzebę dania czegoś od siebie, pokazania czym jest prawdziwa wolność i radość z życia. A tu okazuje się, że dostaję dużo więcej w zamian.
Jedna z uczestniczek rejsu powiedział mi na koniec, że „nie wiedziała, że jest tylu pięknych ludzi na świecie”.
To zdanie jest dla mnie największa nagrodą i motywacją do organizowania kolejnych rejsów w stylu easy yachting.
Na rejsie również została zdefiniowana nowa pora dnia:
„powiem Ci jak wstanę”
To zdanie jest dla mnie największa nagrodą i motywacją do organizowania kolejnych rejsów w stylu easy yachting.
Na rejsie również została zdefiniowana nowa pora dnia:
„powiem Ci jak wstanę”
Czasami odnoszę wrażenie, że rejsy jachtem są czymś więcej, niż czystą formą hedonizmu i lenistwa;-) Że przyjmują pewnego rodzaju formę warsztatów rozwojowych dla jego uczestników. Może nie wszystkim jest z tym po drodze, ale ta ograniczająca nas przestrzeń, bliskość i brak możliwości ucieczki powodują ,że w przyspieszonym tempie odbywamy szkolenie z rozwoju osobistego czy budowaniu relacji interpersonalnych.
Jeśli teraz zadajesz sobie pytanie, czy taki rejs jest dla Ciebie? To powiem tak, nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz 😉
Nie nastawiaj się, nie miej żadnych oczekiwań. Po prostu rzuć się na głęboką wodę – w przenośnym, jak i prawdziwym tego słowa znaczeniu. I nie bój się. Nie utoniesz, w razie potrzeby przybędę na ratunek.
Nie nastawiaj się, nie miej żadnych oczekiwań. Po prostu rzuć się na głęboką wodę – w przenośnym, jak i prawdziwym tego słowa znaczeniu. I nie bój się. Nie utoniesz, w razie potrzeby przybędę na ratunek.
Leave a reply